środa, 4 czerwca 2014

Dzień zemsty Elliota Rodgera





Postanowiłem z uwagą przeczytać opublikowany on-line manifest 22-letniego masowego mordercy Elliota Rodgera, który 23 maja 2014 roku zadźgał/zastrzelił 6 osób, a 13 zranił w Isla Vista, Kalifornia. Muszę przyznać, że byłem zaskoczony tym jak profesjonalnie jest on napisany. 137 zapisanych stron czyta się niczym zgorzkniałą, kipiącą od gniewu i nienawiści nowelę - to trochę tak jakby skrzyżować "Poszerzenie pola walki" (1994) Michela Houellebecqa z "American Psycho" (1991) Breta Eastona Ellisa (obie te powieści cenię).

Sporo w manifeście Elliota Rodgera gniewu i nienawiści. Nienawiść do ludzkości. Nienawiść do kobiet, które ignorowały go romantycznie wybierając innych mężczyzn. Nienawiść do mężczyzn, którzy są seksualnie aktywni ze swoimi partnerkami. Nienawiść tak skryta i wielka, że w końcu dochodzi do eksplozji przemocy. Skryta, bo Elliot nienawidził, ale umiał się skutecznie zamaskować. Nikt z jego otoczenia nie wyczuł sygnałów ostrzegawczych; nie wyczuł tego, że z chłopakiem dzieje się coś złego (i tak niestety jest w przypadku większości masowych morderców, potem wszyscy szukają odpowiedzi na pytanie: dlaczego?). Wielka zwłaszcza na ostatnich kartach pamiętnika na których Elliot nie pozostawia już złudzeń jak bardzo jest wściekły. Popularni członkowie szkolnych klik stają się jego wrogami i jedynym wyjściem staje się masowy mord, krwawa zemsta na otoczeniu dla którego był niewidzialny. Ludzie, którzy stoją wyżej od niego w hierarchii ekonomicznej, a już zwłaszcza seksualnej. Elliot pragnie nawet zabić swojego młodszego braciszka, gdyż zdaje się on być jego całkowitym przeciwieństwem: z łatwością nawiązuje kontakty, jest śmiały, popularny, w przyszłości ma zostać aktorem, a to oznacza, że nie będzie miał problemów z kobietami. Tak też twierdzi znienawidzona macocha Elliota, Soumaya. I tym jeszcze bardziej rani planującego zabijanie Elliota, który zaczyna widzieć w młodszym bracie wroga. Podobnie jak w siostrze Georgii, która w wieku 18 lat traci dziewictwo ze swoim chłopakiem, co także rozwściecza Elliota.

Elliot ma niemal fotograficzną pamięć. Potrafi przypomnieć sobie fakty z początku swojego dzieciństwa. Cierpi na socjalną fobię, ma trudności w zaaklimatyzowaniu się w szkołach, do których uczęszcza, jest werbalnie poniżany przez najpopularniejsze dzieciaki w szkole. Próbuje dołączyć do popularnych dzieciaków poprzez jazdę na deskorolce... choć tak naprawdę tych popularnych dzieciaków nienawidzi. A już zwłaszcza zaczyna ich nienawidzić, gdy przechodzi przez okres dojrzewania. Bo dojrzewanie powinno być czasem pierwszych przyjaźni, pierwszych kontaktów romantycznych, pierwszych doświadczeń seksualnych. Seksualność, jego wysokie libido staje się dla niego przekleństwem. Wszyscy wokół dobierają się w pary, zaczynają być aktywni seksualnie, a on nie. Nie pomagają okulary od Gucciego, modne ciuchy, regularne ćwiczenia... będące obiektem pożądania blondynki i tak ignorują "wspaniałego" chłopaka i "dżentelmena", który ucieka w wirtualny świat Halo i World of Warcraft. Dziewictwo staje się dla niego nie do zniesienia. I tu tkwi jeden problem: odniosłem wrażenie, że Elliot w ogóle nie starał się umawiać z nastoletnimi pięknościami; co prawda uczęszczał na imprezy dla nastolatków i chodził na zajęcia szkolne z dziewczętami, lecz przecież to nie wystarcza. Zdarza się, że kobieta czyni pierwszy krok, ale mężczyzna winien jej wpierw czymś zaimponować. Elliot oczekiwał, że jakaś blondynka rzuci mu się w ramiona i będzie chciała uprawiać z nim seks... no cóż, atrakcja fizyczna, przysłowiowa chemia nie bierze się z powietrza. Odczuwał, że jest odtrącany, ale tak naprawdę bez większego wysiłku z jego strony. Dopiero w finałowych akordach manifestu zaczyna coraz częściej pisać o przemocy, rozlewie krwi, delektować się morderczymi fantazjami. Te kilkanaście ostatnich stronic manifestu czyta się z największym niepokojem. Zwłaszcza gdy człowiek uświadomi sobie, że np. Elliot pisze o zabiciu swoich azjatyckich współlokatorów. I 23 maja rzeczywiście to zrobił.

Wszystkie imiona i nazwiska w manifeście są prawdziwe. Z ciekawości wpisałem kilka z nich w Facebooku i te osoby są z krwi i kości. Na przykład blondwłosa Monette Moio (na zdjęciu), o której Elliot pisze: "Musiała myśleć, że jestem kompletnym zerem. Nienawidziłem jej tak bardzo i nigdy jej nie zapomnę. Z tego powodu zacząłem nienawidzić wszystkich dziewczyn. Postrzegałem je jako wredne, okrutne i bezlitosne kreatury, które cieszyły się z mojego cierpienia." Co by powstrzymało Elliota od masowego morderstwa? Czy utrata dziewictwa okazała by się wystarczająca? Po przeczytaniu manifestu myślę, że tak. Dzień zemsty Elliota Rodgera nie doszedł by do skutku. Pytanie tylko czy nie byłaby to jedynie chwilowa ulga. Zbyt długie przebywanie w samotności nie jest zdrowe dla umysłu. Podobnie brak dotyku, intymności. Wówczas może pojawić się gniew, nienawiść, smutek. Posiadanie realnych przyjaciół, którzy zrozumieją bądź chociaż postarają się zrozumieć także pomaga. Ale mogę tylko spekulować. Niemniej historia Elliota Rodgera, konesera wina, latte i zachodów słońca, a także masowego mordercy jest interesująca. I pozwala poważnie zastanowić się nad dynamiką relacji międzyludzkich.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz