niedziela, 29 czerwca 2014

Genius Ultor "Nic co boskie nie jest mi obce" (2014) - recenzja


















33:33 minuty czasu trwania drugiego albumu Genius Ultor mija jak z bicza strzelił. Gwoli ciekawostki masoni mają 33 stopnie wtajemniczenia, lecz podejrzewam, że w przypadku "Nic co boskie nie jest mi obce" nie kryje się za tą liczbą żadna dziwaczna symbolika. Tak naprawdę ta płyta powinna trwać dłużej, gdyż słucha się jej po prostu wybornie. Na najświeższym materiale spod egidy Arachnophobia Records Genius Ultor z chorobliwym entuzjazmem wycina agresywny i kaleczący uszy black metal o zadziornej punkowej motoryce, który kojarzy mi się z fińskimi mizantropami z Impaled Nazarene. Ta płyta nosi w sobie potężną dawkę pierwotnej, kopiącej w zad energii. Przyznam się, że wydanego w 2010 roku debiutu Genius Ultor jeszcze nie słyszałem, zatem nie mam punktu odniesienia. Czym prędzej będę musiał nadrobić zaległości, bo to co wyprawia kapela z Mielca na "Nic co boskie nie jest mi obce" zaskakuje mnie i porywa. Z jednej strony mamy do czynienia z wulgarnym, opętańczym black metalowym skowytem, z drugiej muzyka Genius Ultor jest zaskakująco eklektyczna, wielowymiarowa i na wskroś przewrotna. Całości dopełniają fantastyczne poetyckie liryki, które czyta się z niekłamaną przyjemnością. Osobiście jestem wielbicielem mrocznej i posępnej poezji (Trakl, Ratoń, Baudelaire, Heym, Miciński, itd.), a to że coraz częściej trafia ona pod rodzimą black metalową strzechę sprawia mi dużo radości. Przykładowo w otwierającym "Nic co boskie nie jest mi obce" pojawiają się cytaty z Wisławy Szymborskiej i kompozytora Tadeusza Woźniaka. Za warstwę liryczną odpowiadają znani z death metalowego Stillborn Zgorzel i Wirus, co więcej w siódmym (i najłagodniejszym) numerze na płycie "Krew i woda" dokonują udanej trawestacji "Blood is Thicker than Water" wspomnianego już Impaled Nazarene wplatając w niego odniesienia do Budki Suflera i Perfectu.

Cholernie podoba mi się dławiąca intensywność "Nic co boskie nie jest mi obce", gdyż tego właśnie oczekuję od black metalu. Rwącej rzeki jadu i dymiącego pogorzeliska. Dominują szybkie i agresywne tempa, burzące kanonady blastów, ale nie brakuje też awangardowych, lekko psychodelicznych melodii (jak np. w "Koniec wszystkiego co znamy"). Jestem też oczarowany wielowymiarowym, pełnym tnących niczym noże gitar "Kataryniarzem", a także plującymi wściekłością "Pijanym krwią" i "Złem przenajświętszym". Wszechpotężny Słyżtof ma nosa do dobrych kapel i również tym razem wydaje prawdziwą perełkę. Któż by przypuszczał, że polski black metal w ciągu ostatnich lat stanie się tak rozkosznie intrygujący, abstrakcyjny i nieprzewidywalny.

Zapowiedź płyty: https://www.youtube.com/watch?v=-id7K-_ixhM

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz