piątek, 31 października 2014

Rezydencja Los Feliz i duchy przeszłości



















Halloweenowa historia na dzisiaj. Czy zamieszkali byście w domu, w którym przed laty doszło do masowego morderstwa? Czy odważylibyście się tam wejść i np. spędzić noc w środku? Ja na pewno. W końcu Trent Reznor, lider Nine Inch Nails przez pewien czas zamieszkiwał w rezydencji, w której z rąk wyznawców Mansona umarła Sharon Tate. Rezydencja Los Feliz na 2475 Glendower Place w Los Angeles jest specyficzna. Nie dość, że przed wielu laty doszło tam do ponurego morderstwa to jeszcze jej obecni właściciele pozostawili ją w środku kompletnie niezmienioną. Podobno grasują w niej duchy. Rezydencja obecnie niszczeje i być może za kilka lat zostanie wyburzona. Któż to wie? Oto jej historia.

7 grudnia 1959 roku w nocy 50-letni kardiolog Harold N. Perelson zaatakował swoją rodzinę. Wpierw zamordował młotkiem 42-letnią żonę Lillian, a potem skierował swoją agresję na 18-letnią wówczas córkę Judye raniąc ją uderzeniami młotka. Krzyk siostry rozbudził dwójkę jej młodszego rodzeństwa: 11-letnią Debbie i 13-letniego Joela, Perelson widząc co się dzieje i chcąc dzieci uspokoić krzyknął do nich: "Wracajcie do łóżek! To tylko senny koszmar!". Przerażone dzieci go nie posłuchały i wybiegły z rezydencji w noc. Dzięki temu ocaliły życie. Doktor po zranieniu Judye (udało jej się przeżyć, krwawiąca wybiegła z rezydencji do sąsiadów) wrócił na chwilę do lektury 'Canto 1' "Boskiej komedii" Dantego, po czym popełnił groteskowe samobójstwo wypijając szklankę kwasu. Jego ciało odnaleziono leżące obok zakrwawionego łóżka żony. Spekulowano o problemach finansowych i depresji lekarza. Przez wiele lat rezydencja Los Feliz stała pusta. Jej obecny właściciel 81-letni Rudy Enriquez pozostawił wnętrze rezydencji niemal w niezmienionym stanie. Odwiedzał ją sporadycznie traktując jako magazyn i dokarmiając dwa koty.

Co można zobaczyć wewnątrz? Stare i pokryte kurzem meble w stylu retro doktora Perelsona zakryte prześcieradłami, czarno-biały telewizor, dużo gnijącego drewna, być może nawet stare rozbryzgi krwi, ale w to akurat wątpię, bo po morderstwie w 1959 roku na pewno dom został starannie oczyszczony z substancji organicznych - przynajmniej ze śladów krwi. Framugi okienne rozpadają się, dach zapewne przecieka. Krąży historia (co też potwierdzają zdjęcia jeszcze z 2013 roku), że w domu znajdowały się spakowane prezenty świąteczne ułożone na stole i czekające na otwarcie. Rezydencję wybudowano w 1925 roku i od 7 grudnia 1959 roku (czyli od nocy morderstw) nikt tam nie mieszkał. Niektórzy ludzie nadal boją się do niej podejść, bo wyczuwają "negatywną energię". Nasuwa się pytanie dlaczego?

A dom stał jak stoi. Jeszcze... Tak jakby czekał na powrót poprzednich mieszkańców.

Więcej zdjęć tutaj: http://mylabucketlist.com/2012/09/24/the-paranormal-house-in-los-feliz-bucket-list/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz