piątek, 28 listopada 2014

Pensione Paura/ Fear Hotel (1977) - recenzja

Pamiętam, że po raz pierwszy miałem okazję widzieć to raczej zapomniane giallo Francesco Barilli w roku 2006 z włoskiego bootlega (bez angielskich napisów), ale ktoś życzliwy usunął mi recenzję z IMDb. Wczoraj miałem jednak okazję obejrzeć ów znakomity włoski horror po raz pierwszy z angielskimi napisami. I wywarł na mnie jeszcze większe wrażenie niż przed laty. Wcześniejsze giallo w reżyserii Francesco Barilli "The Perfume of the Lady in Black" (1974) od dawna mam na DVD i coś czuję, że jego recenzja także się tutaj kiedyś pojawi.

Akcja "Pensione Paura" toczy się w północnych Włoszech w ostatnich miesiącach II Wojny Światowej. Nadchodząca zmiana stosunków międzynarodowych skłania ludzi do dekadenckich zachowań seksualnych. Wojna jest gdzieś w oddali, daje o sobie znać jedynie w trakcie przelotu bombowców nad hotelem, gdy goście jedzą wieczorną kolację. Marta (Lidia Biondi) wraz z córką Rose prowadzą hotel nazwany Pensjonatem Syreny. Rose zagrała piękna Leonora Fani, której wdzięki można podziwiać w "Bestialita" (1976) czy zwłaszcza "Giallo a Venezia" (1979). W Pensjonacie Syreny gości galeria ekscentrycznych postaci: mężczyzna, który w trakcie bombardowania stracił całą swoją rodzinę, w związku z tym gada do siebie i szpieguje innych gości, żigolak Rodolfo (Luc Merenda) i jego ongiś bogata kochanka (Rodolfo pragnie się dobrać do niewinności Rose), dwie dekadenckie pary wymieniające się partnerami seksualnymi oraz ukryty w pokoju na poddaszu wojskowy dezerter i kochanek Marty (Francisco Rabal, "Dagon", "Nightmare City"), który żyje w ciągłym strachu, że ktoś go odnajdzie i zabije. Kiedy pewnej nocy zostaje zamordowana Marta Rosa zostaje sama w brudnym, przepełnionym perwersją świecie. Dziewczyna tęskni za ojcem, który walczy w partyzantce i desperacko oczekuje jego powrotu. Przyjazd dwójki tajemniczych mężczyzn podsyca tylko aurę zagrożenia. Kiedy Rose zostaje wykorzystana przez kochankę Rodolfo i zgwałcona przez żigolaka jej oprawcy wkrótce giną zamordowani przez tajemniczą postać w długim płaszczu. Film odważnie wkracza na terytorium włoskiego thrillera - giallo.

Nie da się ukryć, że "Pensione Paura" fabularnie nieco przypomina głośny włoski film "Scandalo" (1976) Salvatore Sampieri. To thriller stylowy i ździebko perwersyjny, co jest głównie zasługą doskonałej roli Luca Merdendy ("Torso") jako pożądającego Rose łamacza niewieścich serc. Leonora Fani też wypada świetnie w roli Rose, której niewinność szybko zostaje wystawiona na ciężką próbę. Ogromnym atutem "Pensione Paura" jest finezyjnie wykreowana atmosfera grozy, stylowa i zarazem cudownie kolorystyczna (czerwień, żółć i niebieskość "Suspirii" Dario Argento się kłania). Ślicznie wypada skontrastowanie posępnego włoskiego pensjonatu z pobliską, tętniącą życiem wioską. Bardzo przypadła mi także do gustu nastrojowa ścieżka dźwiękowa Adolfo Waitzmanna znanego z muzyki do hiszpańskiego horroru "A Bell from Hell" (1973). Tempo akcji w "Pensione Paura" jest dość ospałe, lecz należy pamiętać, iż w "Pensione Paura" liczy się przede wszystkim nastrój. Niemniej podwójne morderstwo siekierą czy finalna scena masakry przy pomocy karabinu maszynowego potrafią zaszokować. Uwielbiam filmy w których rozkładające się i posępne lokalizacje takie jak tytułowy hotel stają się paliwem napędowym do postępującej degeneracji moralnej postaci. Nie inaczej jest z "Pensione Paura", który stawiam na równi z najlepszymi horrorami Dario Argento i Mario Bavy. Francesco Barilli w 2012 roku powrócił do kina grozy reżyserując ""The House in the Wind of Dead", ale tego filmu nie miałem jeszcze okazji oglądać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz