piątek, 5 czerwca 2015

"Hatred": symulator masowego morderstwa?















Zacząłem grać w "Hatred" gliwickiej Destructive Creations, choć w gry komputerowe nie gram już od dawna. Skłoniła mnie do tego ciekawość podsycona przez lament politycznej poprawności, który rozległ się w mediach. "Hatred", czyli nasz rodzimy następca serii "Postal" określony został w prasie jako symulator masowego morderstwa: w owej strzelance izometrycznej odziany w długi skórzany trencz (czyżby aluzja do morderców z Columbine?) długowłosy antagonista i mizantrop chwyta za broń i zaczyna rzeź. Zabija niewinnych cywilów, kobiety i mężczyzn, a także policjantów i żołnierzy jednostek specjalnych, którzy usiłują go powstrzymać. Po co? Ot, po prostu kurewsko nienawidzi ludzkości. Aby się wyleczyć antagonista "Hatred" dobija ranne ofiary na różnorodne brutalne sposoby. Nie będę obecnie recenzował gry, gdyż na razie jestem na jej początku, ale po skończeniu sesji "Hatred" zacząłem się zastanawiać czy pełne przemocy gry komputerowe można rzeczywiście obwiniać za akty agresji wśród młodych ludzi i np. popełnienie masowego mordu w realu.

Odpowiedź na to nie jest jednoznaczna. Ilekroć w Stanach Zjednoczonych czy gdzie indziej dochodzi do strzelaniny w szkole, uniwersytecie czy w innym miejscu publicznym konserwatywne media próbują prześwietlić życiorysy sprawców i obwiniają pełne przemocy gry komputerowe o to, że mogły one przyczynić się do masowego mordu, stać się katalizatorem aktu przemocy. Tak było w przypadku Dylana Kleboda i Erica Harrisa, Jamesa Holmesa, Elliota Rodgera, Andersa Breivika czy Aarona Alexisa. Gry komputerowe stają się łatwym kozłem ofiarnym (podobnie jak 'nieodpowiednia' muzyka czy kino). Weźmy jako przykład grę "Hatred", już zresztą zbanowaną w Niemczech i Australii. Nie da się zaprzeczyć, że "Hatred" to gra bardzo brutalna, nihilistyczna, generalnie jeden wielki napompowany adrenaliną rozpierdol. Otoczka skandalu jaka się wytworzyła wokół tej gry skłoniła jednak wielu graczy do sięgnięcia po nią z czystej ciekawości, bo jak wiadomo zakazany owoc smakuje najlepiej. Mroczna i posępna tematyka "Hatred" mnie również ujęła, gdyż intrygują mnie wszelkiej maści transgresje obecne w sztuce. Od premiery "Hatred" 1 czerwca 2015 roku (w Dzień Dziecka) zapewne tysiące osób z całego świata w tej chwili gra bądź już grało w "Nienawiść". Nie wierzę jednak w to, że ktoś od tak sobie pod wpływem gry komputerowej ("Hatred", "Grand Theft Auto V", itd.) wyjdzie na ulicę i zacznie wyrządzać innym ludziom krzywdę. Owszem, może się zdarzyć, że pełna przemocy gra komputerowa zafascynuje jednostkę chorą psychicznie i niestabilną emocjonalnie, osobę nie potrafiącą odróżnić wykreowanego świata fantazji od rzeczywistości, ale nawet gdy dojdzie do wybuchu przemocy z udziałem tej osoby nie można powiedzieć, że to dana gra komputerowa skłoniła tego kogoś do aktów agresji. Inne czynniki (np. środowiskowe) też należy wziąć pod uwagę. Jednak większość graczy tak nie postąpi. Dla większości graczy gry takie jak "Hatred" to nic innego jak okazja do wyżycia się w wirtualnym świecie. Ja np. umiem się zrelaksować przy dobrym horrorze. Dlatego "Hatred" do mnie przemawia, choć gdyby twórcy chcieli totalnie zaszokować i pojechać po bandzie nie ograniczyli by się do strzelania tylko do dorosłych. Lecz wtedy istniała by możliwość zakazania i bojkotu gry wszędzie. Duży plus za dark ambientowy/elektroniczny soundtrack Adama Skorupy i kawałek Iperyt "Particular Hatred" w creditsach gry, który możecie posłuchać poniżej.

https://www.youtube.com/watch?v=dExAIWPkG2s&feature=youtu.be

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz