piątek, 14 sierpnia 2015

Transatlantyk 2015: "Slither" (2006) i "Antiviral" (2012)

















"Slither" (2006, reż. James Gunn) - W małym zapyziałym miasteczku Wheelsy w Karolinie Południowej spada meteoryt. Grant Grant (Michael Rooker, "Henry: Portret of a Serial Killer" z 1986 roku) jest sfrustrowany tym, że jego młodsza żona Starla (Elizabeth Banks) nie ma nastroju na seks. Pijany udaje się więc do lasu z inną kobietą Brendą Gutierrez i tam zostaje nabity na kolec wystrzelony z meteorytu. W ciągu kilku następnych dni Grant Grant przechodzi cielesną metamorfozę zamieniając się w spragnioną surowego mięsa kreaturę z mackami. Porywa Brendę i przetrzymuje ją w szopie. Tam dociera szeryf Bill Pardy (Nathan Fillion) wraz z ekipą poszukiwawczą. Okazuje się że Brenda spuchła do pokaźnych rozmiarów. Kobieta eksploduje uwalniając setki przypominających ślimaki robali. Te infekują ludzi zagnieżdżając się w ich ciałach i mózgach, po czym zamieniają ofiary w bezwolne zombies.

Debiut reżyserski Jamesa Gunna (scenarzysty rimejku "Świtu umarłych" z 2004 roku) ogląda się niczym remake kultowego horroru Freda Dekkera z lat 80-tych "Night of the Creeps". W "Robalach" Gunna zaznajomiony z kinem grozy widz wnet dostrzeże sporo odniesień do starszych horrorów i filmów eksploatacji. Przykładowo zmutowany i oślizły Grant Grant wygląda niczym Dr. Pretorius z "From Beyond" (1986) Stuarta Gordona, wielka śluzowata orgia pod koniec "Robali" to nic innego niż finał "Society" (1989) Briana Yuzny, mamy także bar zwany Henenlotter’s od Franka Henenlottera, reżysera trylogii "Basket Case", a w telewizji leci "Toksyczny mściciel" (1986) Tromy. Oprócz mnóstwa odniesień do innych reprezentantów gatunku w "Slither" jest sporo suspensu przeplatanego humorystyczno-sarkastycznymi dialogami. Film jest nieodparcie zabawny, a efekty make-up robali i kreatur są wyborne (nader oszczędne użycie CGI).

"Antiviral" (2012, Brendan Cronenberg) - Bliżej nieokreślona przyszłość. Kult celebrytów przybrał tak ogromne rozmiary, że zwykli ludzie płacą za zakażenie wirusami, które pochodzą z fetyszyzowanych ciał ich idoli. Sprostać ich zachciankom próbuje Syd March (Caleb Landry Jones), sprzedawca wirusów z firmy The Lucas Clinic. Syd ukradkowo dostarcza też wirusy na czarny rynek poprzez przenoszenie ich we własnym ciele. Tajemniczy wirus infekuje aktorkę Hannah Geist. Syd zostaje wysłany, by pobrać od niej próbkę i sam się owym wirusem infekuje zapadając na chorobę. Kiedy zostaje ogłoszona śmierć ukochanej przez wielu Hannah Syd dowiaduje się, że wirus został genetycznie zmodyfikowany przez rywalizującą z The Lucas Clinic inną firmę.

Intrygujący debiut reżyserski Brandona Cronenberga, syna Davida Cronenberga, kanadyjskiego mistrza cielesnego horroru. Świat ukazany w "Antiviral" jest zimny i zdepersonalizowany - ludzie infekują się wirusami ukochanych celebrytów i jedzą steki uformowane z komórek gwiazd szoł-biznesu. Podobnie jak w filmach Davida Cronenberga mamy tutaj do czynienia z fascynacją medycznymi eksperymentami, cielesnymi modyfikacjami/mutacjami i fetyszyzmem. Wirusy mogą stać się obiektem patentów, a firmy je genetycznie modyfikujące rywalizują ze sobą (np. poprzez kradzież i szpiegostwo) infekując celebrytów własnymi wirusami. Ba, można nosić opaski skórne od gwiazd co też czyni grany przez Malcolma McDowella doktor. "Antiviral" udowadnia że Brandon Cronenberg jest reżyserem obiecującym. Chętnie zobaczę jego kolejne filmy.

2 komentarze:

  1. Oj widziałem swego czasu jakiś making of "Slithera" z pracą specjalistów przy efektach praktycznych. ROBI WRAŻENIE. I to jest właśnie magia kina, gdzie pasjonaci a nawet artyści mogą nam dać trochę radości. Fajny wpis i dzięki za przypomnienie tytułu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja dziękuję za wpis. "Slither" to bardzo udany horror, który co prawda czerpie garściami z wielu filmów grozy z lat 80-tych, ale czyni to we wzorcowy sposób. Dobra zabawa gwarantowana dla tych co jeszcze "Robali" nie widzieli.

      Usuń