środa, 23 września 2015

Svante Pääbo "Neandertalczyk" - recenzja

Szwedzki biolog Svante Pääbo z Instytutu Maksa Plancka w Lipsku jest niewątpliwie jednym z twórców paleogenetyki. W 2006 roku Pääbo ogłosił plan zsekwencjonowania genomu neandertalczyka. Jego zespół współpracując z korporacją biotechnologiczną 454 Life Sciences dokonał tego w 2009 roku (publikacja genomu neandertalczyka miała miejsce rok później). W 2010 roku Svante Pääbo wraz z zespołem przeanalizował pod kątem obecności starożytnego DNA kość paliczka odnalezioną w syberyjskiej jaskini Denisowa, kość należała do wymarłego hominida nazwanego denisowianem. Pääbo uważa także że dochodziło do krzyżowania się (przepływu genów) między neandertalczykami (Homo neanderthalensis od doliny Neandra w Niemczech) a euroazjatycką populacją ludzką (Homo sapiens). O tych wszystkich przełomach naukowych z zakresu paleogenetyki Szwed wspomina w "Neandertalczyku", swojej pierwszej książce popularnonaukowej, która niedawno ukazała się w Polsce nakładem wydawnictwa Prószyński i Spółka. Czyni to w fantastycznym, zapadającym w pamięć i klarownym stylu. "Neandertalczyk" stanowi frapujący zapis naukowych odkryć, które są owocami niesłychanej ambicji, pasji i zarazem ostrej rywalizacji między badaczami. Oprócz sporej dawki rzetelnej wiedzy z zakresu genetyki i biologii molekularnej Svante Pääbo dzieli się z czytelnikiem wspomnieniami z prywatnego życia. Zdziwiło mnie na przykład, że otwarcie pisze o swoich preferencjach seksualnych (jest biseksualistą). Takich informacji próżno szukać w 99% publikacji popularnonaukowych. Zdarza się Pääbo krytykować - a to innych naukowców, którzy przechwalali się wyizolowaniem DNA ze skamieniałości w wieku kilku milionów lat, a to kustoszy muzealnych, którzy świadomie utrudniają genetykom dostęp do kości. Autor krok po kroku opisuje pracę naukowca w laboratorium, współpracę ze swoim zespołem czy przygotowanie danej pracy naukowej do zamieszczenia np. w "Cell" czy "Nature". Zespołowa kooperacja miesza się z rywalizacją z innymi grupami naukowców działającymi na tym samym poletku. W przypadku Pääbo jego rywalem był Eddy Rubin z Berkeley. Svante już w 1986 roku zorientował się iż reakcja łańcuchowa polimerazy (PCR) okaże się niezwykle przydatnym narzędziem do badań nad starożytnym DNA. Z książki dowiadujemy się dodatkowo o ekstrakcji starożytnego DNA z mamutów, egipskich mumii, niedźwiedzi jaskiniowych czy osławionego Człowieka z Lodu, Oetziego. Pääbo omawia główne różnice pomiędzy mitochondrialnym DNA i jądrowym DNA; opisuje też próby uniknięcia kontaminacji DNA materiałem genetycznym pochodzącym od współczesnych ludzi (badaczy, archeologów, kustoszy muzealnych). Wystarczy polizać starożytną kość, jak czyni to kustosz Muzeum Historii Naturalnej w Londynie. Kość, która pozwoliła Pääbo i jego zespołowi dokonać naukowego przełomu pochodziła z chorwackiej jaskini wapiennej Vindija i zawierała prawie 3% neandertalskiego DNA. Svante Pääbo to ciekawy naukowiec: czasem sentymentalny, podirytowany, sfrustrowany, innym razem szczęśliwy, podekscytowany. Stara się polubić każdego z kim przyszło mu współpracować, a to staje się kluczem do sukcesu (zgrany zespół naukowy).

Czy mamy zatem domieszkę neandertalskiego DNA? Tak, ponad 5% (zarówno Azjaci, jak i Europejczycy). Stało się to wskutek krzyżowania się homo sapiens z neandertalczykami na Bliskim Wschodzie około 50 000 lat temu. O tym między innymi opowiada "Neandertalczyk".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz