sobota, 1 października 2016

Mentor "Guts, Graves and Blasphemy" (2016) - recenzja
















Mentor to dość nowa nazwa na rodzimej scenie metalowej, ale skład zespołu zasilają muzycy Thaw, Furii i bliżej nieznanego mi J.D. Overdrive. Już bezpośredni tytuł debiutanckiego krążka kwartetu z Krakowa "Flaki, groby i bluźnierstwo" doskonale obrazuje z czym będziemy mieli do czynienia: z chamskim, zwierzęcym i nieokrzesanym black thrash metalem pełnym zadziornej i wulgarnej energii charakteryzującej punk/hardcore. "Guts, Graves and Blasphemy" trwa zaledwie nieco ponad pół godzinki, lecz to dobry czas, by konkretnie sponiewierać słuchacza. Czas spędzony z hałaśliwą, acz niewątpliwie chwytliwą muzyką Mentor mija bardzo szybko - jednak już po pierwotnym odsłuchu aż się prosi, by włączyć "Guts..." po raz kolejny. Taką moc przyciągania ma ta płyta. Po prostu słucha się jej bardzo przyjemnie bez cienia znudzenia. Naturalnie zwróciłem uwagę na okładkę płyty: czaszki, krzyże nagrobne i nietoperze czyli klimat jakiegoś perwersyjnego horroru z lat 70-tych. Mnie to pasuję, gdyż jestem miłośnikiem kina grozy z lat 60-tych i 70-tych. Tytuły utworów na "Guts, Graves and Blasphemy" także mówią same za siebie: "Drag You to Hell" (brzmi prawie jak tytuł całkiem udanego horroru Sama Raimiego z 2009 roku) czy "Night of the Satanic Werewolves" - zatem mamy Szatana i jego dziwki, sataniczne wilkołaki czy pola pełne złowieszczych strachów na wróble (pamiętacie może taki horror jak "Scarecrows" a la "Żywe trupy" z 1988 roku?). Do mnie taka horrorystyczno-bluźnierczo-rozrywkowa konwencja przemawia przypominając mi The Dead Goats i Cultes des Ghoules (chodzi mi tutaj o inspirację horrorami jako takimi, a nie o sam rodzaj wykonywanej muzyki). Reasumując, fajny materiał nagrał Mentor, oj fajny. Taki do wielokrotnego słuchania. Pompujący adrenalinę, żywiołowy, zagrany bez spiny i zaskakująco spójny. Cieszę się że w Polsce gra się w taki sposób.

Odsłuch całości: https://www.youtube.com/watch?v=4vZ8hAJ4h70

Premiera miała miejsce 15 września w Arachnophobia Records.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz