poniedziałek, 26 grudnia 2016

Furia "Księżyc milczy luty" (2016) - recenzja














Coraz rzadziej piszę recenzje płyt za co z góry przepraszam. Ostatnio rzadko mam czas, aby uważnie przesłuchiwać wypluwane przez scenę metalową (i nie tylko) nowe albumy. Uważam że muzykę należy smakować, zagłębić się w nią, a nie od tak sobie wrzucić by leciała jako tło. Niestety dziesiątki innych bodźców, okoliczności czy stresorów rozprasza powodując deficyt uwagi - nadto albumów z faworyzowaną przeze mnie ogólnie pojętą muzyką metalową wychodzi codziennie przynajmniej kilka. Nie jestem w stanie wszystkiego co mnie zainteresuje przesłuchać, choćbym nawet chciał. Poza tym mam inne obowiązki i zainteresowania - blog niniejszy nie miał być blogiem stricte muzycznym i recenzenckim, bo takich blogów są w Polsce dziesiątki (niektóre są pisane przez ludzi, którzy znają się lepiej na ciężkim graniu niż ja). Miał jednak stanowić wypadkową moich różnorodnych zainteresowań - naukowych, muzycznych, jak i pozamuzycznych, itd. Ale niektórych płyt, które do mnie trafiają nie sposób zignorować. Taka jest Furia "Księżyc milczy luty" (2016) - album, który dostrzegła nawet mainstreamowa prasa (z reguły ignorująca metal i pochodne). Płyta, która w osobistych rankingach wielu dziennikarzy i blogerów muzycznych z Polski zawędruje zapewne na początek rankingu najlepszych krążków 2016 roku. Ja jednak w takie rankingi się nie bawię, bo i po co?

Już w przypadku mini-albumu "Guido" (2016) zachwycałem się skłonnością Furii do eksperymentowania w obrębie black metalowej konwencji. Nie inaczej jest w przypadku "Księżyc milczy luty" - pierwsze co się rzuca w oczy podczas słuchania tego materiału to jego bluesowość, ba, niektóre fragmenty "Za ćmą w dym" czy "Tam jest tu" kojarzyły mi się z muzyką do spaghetti westernów. Katowicka Furia szczyci się tworzeniem muzyki melancholijnej, psychodelicznej, abstrakcyjnej, zapętlonej, mistrzowskiej pod kątem operowania zmianami tempa, co zostaje pierwszorzędnie uwypuklone na "Księżyc milczy luty". Nie brakuje oczywiście bardziej agresywnych black metalowych fragmentów (jak np. eksplozja hałaśliwej agresji w "Tam jest tu"), ale są one w mniejszości. Generalnie "Księżyc milczy luty" jest albumem na tyle zróżnicowanym i eklektycznym że powinien przyciągnąć (i przyciąga) także ludzi nie mających do tej pory styczności z black metalem i jego mroczno-mizantropijną estetyką. Coś a la krakowska Mgła, która ma fanów nawet wśród hipsterów.

Znowu intryguje mnie niejednoznaczna warstwa liryczna Furii mocno osadzona w śląskim folklorze oraz kłaniająca się tamtejszym kopalniom i górniczym hałdom (ciekaw jestem czy wśród górników znajdą się fani Furii czy Morowe?) "Za ćmą, w dym" - Dlaczego ćmy są wielbicielkami ognisk i rozświetlonych lamp? Wedle teorii kompasu świetlnego ich latarnią morską były Księżyc czy gwiazdy - nocne motyle nie odróżniają jednak światła sztucznego od naturalnego. Ono je przyciąga, po czym miotają się wokół niego i giną. Wełnowiec to zaś część dzielnicy Katowic granicząca z Siemianowicami Śląskimi - w Wełnowcu funkcjonowały od XVII i XVIII wieku kopalnie oraz huta cynku "Helena". Jednym słowem małe zagłębie górniczo-hutnicze. Siemianowice Śląskie to oczywiście kolejne kopalnie i huty, w tym słynna huta "Laura" (wybudowana w 1836 roku, potem znana jako "Jedność") dawniej produkująca wyroby stalowe, rury i szyny. Na "Księżyc milczy luty" Nihil nawiązuje też do słowiańskiego kultu ognia, na którego czele stały pogańskie bóstwa Swarożyc i Swaróg. W "Ciele" żar świata skłania część duszy do wyrywania się z ciała. Zaintrygowało mnie także sformułowanie w "Grzej" - "do chrostu ci pod brzuchem pójdę" - "chrosta" to po prostu krosta (wokalista Furii lubi bawić się slangowymi formami językowymi, często niepoprawnymi). "Jak iskra w płomienie rośnie" - wystarczy jedna iskra i pożar gotowy. Może to być np. iskra spod kół hamującego pociągu, która wywołała największy w Polsce pożar (Rudy Raciborskie, rok 1992). Z kolei w "Zwykłe czary wieją" wyraźnie czuć zapach hałd - obok przytoczonej już huty "Laura" pojawia się także tajemnicza huta "Luna" (Księżyca) oraz pustelnia w odosobnieniu której należy szukać odpowiedzi.

Takie moje osobiste dywagacje. Lubię dzięki płytom muzycznym dowiadywać się nowych rzeczy. Niestety wyczytałem że siemianowicka huta "Laura" została wyburzona. Po przemyśle w Siemianowicach zostały tylko wspomnienia. Nie ma to jak niszczyć opuszczone zakłady przemysłowe pod mieszkania i niezbędne do życia pasaże handlowe. Jako miłośnika Urban Exploration wkurwia mnie to bardzo.

http://www.straznicyczasu.pl/viewtopic.php?t=2703
http://maciejmutwil.blogspot.com/search/label/Siemianowice%20%C5%9Al%C4%85skie

Nie związane z tematem, ale dziś zmarła Vera Rubin (1928-2016) - wybitna astronom, która przyczyniła się do odkrycia niewidocznej ciemnej materii (poprzez obserwacje rotacji galaktyk) i za swoje badania nad nią nie otrzymała Nagrody Nobla. Z kobiet nauki w tym roku odeszła także fizyk Deborah Jin.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz